"I'm
an angel with a shotgun"
Zadziwiająco delikatnie zamykam
drzwi i ruszam przed siebie nerwowym marszem. Jestem już mocno spóźniony, a
podejrzliwe upewnienia się Louisa tylko mnie spowolniły. Coś ściska mnie w żołądku, a serce zaczyna bić mocniej.
Dłonie pocą się, pomimo faktu, że wokół szaleje mróz. Boję się tego, z czym
muszę się zmierzyć. Choć tego po mnie nie widać, drżę za każdym razem, gdy
znajdę się w pobliżu tego miejsca. Budzą mnie w nocy, w środku świąt, kiedy
tylko zapragną, a ja muszę posłusznie wygramolić się z łóżka i pojechać tam.
Zawsze dzwoni zastrzeżony numer i
słyszę w słuchawce jedną, prostą komendę:
- Przyjedź,
oczekujemy cię.
I jadę. Rzucam wszystko, co akurat
robię i jadę.
Tak było i tym razem. Siedziałem spokojnie w
bibliotece, obsługiwałem klientów, obserwując ofiarę. Odwzajemniałem nieśmiałe uśmiechy, badałem wzrokiem każdy
skrawek jego ciała i obserwowałem ruchy. Czasem odzywałem się grzecznie,
a czasem zachowywałem się jak bestia, która narodziła się we mnie tamtego dnia, dając mu mimowolnie do
zrozumienia, że jest zagrożony, że powinien uciekać i nie zastanawiać się
dłużej. Efekt jest odwrotny. Widzę doskonale, jak działa na niego każdy mój
dotyk, przecież nie jestem ślepy. Kiedy kładę dłoń na jego ramieniu, włoski
jego rąk jeżą się w górę, tętnica na szyi zaczyna pulsować, a policzki oblewają
się delikatnym różem. Mieszam mu w głowie. I robię to specjalnie.
Lecz kiedy układał na półkach
książki, wyciągając swe ciało do góry, tak, że skrawek jego nagiego ciała
ukazywał się spod białej bluzki, poczułem w kieszeni wibracje. Mój telefon zadzwonił, a ja natychmiast
wyciągnąłem go i z rosnącym przerażeniem spojrzałem na wyświetlacz.
Zastrzeżony. Nie musiałem odbierać, aby wiedzieć kto próbuje nawiązać ze mną
kontakt. Mimo wszystko drżącą ręką przyłożyłem urządzenie do ucha.
Wyrzucam to wspomnienie z głowy.
Zrywam się i zaczynam biec. Mijam ludzi i pozwalam by mroźne powietrze mnie
przenikało. Krok za krokiem, coraz bardziej przybliżam się ku najgorszemu i mam
tego pełną świadomość.
Odnajduję zaułek na obrzeżach miasta
i oglądając się najpierw dwukrotnie, otwieram blaszane ogrodzenie i wchodzę do
środka, starając się nie ubrudzić. Miejsce wygląda niczym wielki plac budowy.
Gdzie nie gdzie walają się tony piasku i połamane deski. Ale z samego tyłu, w
małym, ciasnym garażu stoi mój mały nabytek. Moje cudeńko, które tak kocham i
jednocześnie nienawidzę. Prawda jest taka, że gdybym nie robił tego, co akurat
robię, nigdy nie mógłbym nawet wymówić głośno tej marki.
Wyciągam z kieszeni kluczyki i
otwierając drzwi, jednocześnie klikam guzik. Światła na ułamek sekundy zapalają
się, a ja słyszę charakterystyczny dźwięk otwierania zamka. Biorę głęboki
oddech i wsiadam do niskiego, czarnego pojazdu, uważając jednocześnie, by nie
uderzyć się w głowę. Kładę dłonie na kierownicy i delikatnym ruchem gładzę chropowatą
powierzchnię, wdychając zapach nowej tapicerki. Palcami wodzę po budowie
skrzyni biegów. Uruchomiwszy czarne
ferrari, zatracam się na chwilę w subtelnym i płynnym ruchu, z jakim samochód
delikatnie sunie po równej powierzchni, zmartwienia odsuwając na dalszy plan.
Zamykam za sobą blaszane ogrodzenie
i wracam do pojazdu. Naciskam sprzęgło, a następnie zwalniam je delikatnie,
wrzucając pierwszy bieg. Nie ociągając się dłuższej, zwiększam prędkość, jadąc
według znanej trasy. Przemierzając tonące w półmroku ulice, nie mogę
powstrzymać uczucia strachu i przygnębienia.
Stojąc na sygnalizacji świetlnej,
wyciągam ze schowka broń i naładowaną oraz zablokowaną wsuwam za pas spodni.
Zmiana światła ciągnie się w nieskończoność, więc mam również czas flauszowy
płaszcz wymienić na skórzaną kurtkę.
Pozostawiam samochód przed
opuszczoną fabryką farb i lakierów, umieszczając go między dwoma kontenerami,
aby nie rzucał się w oczy tak bardzo.
Wychylam głowę z bezpiecznej
kryjówki i rozglądam się podejrzliwie po placu. Szybkim krokiem przemykam
odległość dzielącą mnie od drzwi i uchylam je lekko.
Tonący w bezkresnych ciemnościach
korytarz zionie zapachem pleśni i wilgoci. Słyszę miarowy plusk spadających w
zaułkach kropel oraz charakterystyczny, głuchy odgłos, jaki wydają moje buty w
zetknięciu w mokrą podłogą.
Docieram do potężnych, metalowych
drzwi, które otwierają się, nim jeszcze zdążę zapukać w umówionym rytmie.
Dreszcz przechodzi całe moje ciało, gdy wchodzę do ponurego pomieszczenia,
urządzonego niczym dworska sala. Zewsząd emanuje purpura, czerwień i trochę
złota. Temperatura w pomieszczeniu jest wysoka i natychmiast czuję, że płoną mi
policzki, a kurtka zaczyna niesamowicie ciążyć. Prostuję się jednak mężnie i
donośnym głosem mówię:
- Jestem.
Odwraca się, a jego przenikliwe
spojrzenie już penetruje całą moją postać. Nagle uderza mnie straszliwe
poczucie pewności. On spogląda na mnie po raz kolejny. Jeszcze nigdy nie byłem
tak spięty, jak jestem w tym momencie.
Rozsiada się wygodnie na fotelu
stojącym na podwyższanym podeście w centralnym miejscu sali.
- Zdajże mi
raport, chłopcze - mówi przywódca, pocierając palcami delikatnie zarośniętą
brodę.
Nie jesteśmy sami. Nigdy nie
jesteśmy. W koło otaczają nas jego ludzie, śledząc bacznie każdy mój ruch.
Jakbym po dwóch latach męczącej współpracy nie był jeszcze pewnym członkiem
grupy. Wciągam głęboko powietrze i odzyskując zimną rew, przystępuję do
referowania raportu o zaistniałych wydarzeniach, w swoistej dla siebie,
podniosłej tonacji:
- Poznałem
dziś mój cel. Jest zupełnie nieświadomy zaistniałej sytuacji. Od dzisiaj
wcielam swój plan w życie, którego skutek, doskonale wszyscy znamy.
Kiwa głową ze zrozumieniem, mrużąc
oczy. Jest wyjątkowo spokojną i opanowaną osobą jak na głównego dowódcę grupy
przestępczej. Rzadko kiedy się odzywa. Jego polecenia zawsze są krótkie i
zwięzłe. Nabył te maniery z dnia na dzień, kiedy tak niemożliwie się wzbogacił.
Mógłby rzucić to wszystko w błoto i wyjechać, zabierając pieniądze. Ale nie
robi tego. Bo jest po prostu złym człowiekiem. Zabijanie przynosi mu spełnienie
i poczucie władzy. Jest panem świata, bo trzyma w dłoniach ludzkie życie.
- Niemal od razu został z nim sam na
sam! - bluzgnął znajomy mi głos przepełniony irytacją i obrzydzeniem - Mógł go
po prostu zabić na miejscu!
Postać podchodzi ku granicy mroku,
nie ukazując swej twarzy. Z palonego przez niego papierosa unosi się smuga
szarawego dymu. W jego oczach odbija się stłumione światło świec, przez co
błyszczą jak szklane paciorki. Pod wpływem nienawistnego spojrzenia, czuję jak
ogarnia mnie ziąb.
- Przedstawiłem
już jak będzie to wyglądało. Nie mam zamiaru zabijać go od razu - syczę zimno
przez zaciśnięte usta.
- Nigdy nie rozumiałem pedalstwa -
warczy - ale ty przebijasz ich wszystkich.
Krew dudni mi w uszach, a ja mam
ochotę rzucić się na niego i pięściami okładać go do nieprzytomności. Mam
ochotę kopać go tak długo, aż zacznie dławić się własną krwią i błagać mnie o
litość. Jednocześnie próbuję zignorować przerażenie, jakie wywołuje we mnie
sama jego obecność.
Jestem brutalny.
Jestem zabójcą.
Wyciąga z kieszeni zapalniczkę i
zapala stojący najbliżej niego świecznik. Światełko promyka oświetla jego
twarz.
- Pamiętaj,
co jego ojciec zrobił mojemu. Więc jeżeli ty go nie zabijesz, ja to zrobi -
mówi - to nazwisko to przekleństwo.
Obdarza mnie spojrzeniem zatrutym
nienawiścią. Przeciąg gasi zapaloną przezeń świecę, ciemność na powrót okrywa jego twarz.
- Nienawidzę
cię, Malik - szepczę pod nosem.
Odpowiadają mi plecy, gdy jego
sylwetka, trzęsąc się w niepohamowanym śmiechu, rozpływa się w ciemności.
* * *
Dumny z siebie, rzucam na blat
stolika do kawy poranną gazetę. Łapię się pod boki i nie zważając na fakt, że
zasłaniam swoim ciałem cały telewizor, uśmiecham się, zadowolony.
- Co to ma być? - jęczy zdenerwowany
przyjaciel, gapiąc się tępo w nagłówek gazety - Rozstawiane wesołe miasteczko?
W Londynie? Oszalałeś do reszty?
- Och, Niall,
jaki ty jesteś wyobcowany - rzucam się - to impreza tematyczna na wielką skalę.
Lata czterdzieste, Stany Zjednoczone. Zupełnie jakbyś tam był. Jak możesz nie
czuć tego klimatu?! - wzdycham nostalgicznie.
W intensywnych, niebieskich oczach
dostrzegam zniecierpliwienie, gdy wywraca nimi ostentacyjnie. Kręci się na
boki, próbując uchwycić wzrokiem fragment wyświetlanego właśnie filmu, ale ja
skutecznie mu to uniemożliwiam.
Spoglądam na niego z milczącą
dezaprobatą. Pozostaje nieugięty.
Przenoszę wzrok na mojego drugiego
współlokatora. Przeczesuje sobie nerwowo włosy palcami, nie bardzo wiedząc, co
powiedzieć.
- To może być
całkiem fajne doświadczenie - odzywa się niepewnie w kierunku blondyna. - Louis
wpadł na dobry pomysł. Naprawdę chcesz spędzić kolejny piątek, oglądając idiotyczne
programy telewizyjne?
- No dobra - kapituluje chłopak,
rzucając pilot. Krzyżuje dłonie na piersi. Zupełnie nie wiem, czy żartuje, czy
mówi poważnie, ale po chwili słyszę jego śmiech.
- Otaczają
mnie kretyni - chichocze, wstając z kanapy. Podłapuję zdziwione spojrzenie
Liama i również wybuchamy śmiechem.
Wrzucam sobie do ust prażynkę i
zajmuję jeszcze zagrzane miejsce na kanapie. Podkulam nogi i przełączam kanał.
Liam wraca do czytanej przez siebie ksiażki. Zupełnie nie zwracamy uwagi na
Niall'a, który idąc pod prysznic, eksponuje figlarnie swój tors.
* * *
- Czuję się jak idiota - mówi,
przyglądając się ogromnej porcji różowej waty cukrowej na patyku, który
dzierży. Upija łyk piwa prosto z butelki, przechylając cały tułów w tył. Jego
długie rzęsy rzucają cień na zaróżowione policzki, a blond włosy nabierają
pomarańczowego odcienia w stłumionym blasku lamp.
Wzdycha głęboko i wgryza się w
cukrowy obłoczek. Na jego ustach pozostają resztki waty, a on oblizuje się
zachłannie.
Siedzimy w trójkę przy stoliku na
festynie, delektując się chwilą. Wszędzie wkoło wędrują ludzie, śmiejąc się i
podbiegając do coraz to ciekawszych atrakcji. My znajdujemy upragniony
odpoczynek tutaj - w nastrojowej knajpce na powietrzu.
Myślę o nim. Nie trudno wyobrazić
sobie zabawne, kręcone włosy i uśmiech, który nigdy nie schodzi z jego twarzy.
Czasem przyłapuję się na zbyt długim wpatrywaniu się w to łagodne oblicze. Bo
kiedy z jego twarzy znika uśmiech, a pojawia się skupienie, gdy zaczytuje się
coraz to nowe lektury, które mu podsuwam.
Lubię, jak śmiejąc się perliście,
odrzuca głowę do tyłu i jak nerwowo bawi się długopisem w palcach. Co prawda,
przez ostatnie dwa tygodnie, które mogłem spędzić w jego towarzystwie nie
przyniosły niczego nowego. To pewnie dlatego, że Nick przesiaduje ostatnio w
bibliotece codziennie. Nawet więcej, a niżeli wcześniej.
- Co słychać w pracy? - pyta Liam,
jakby czytając mi w myślach - Jak sprawuje się ten uroczy, lokaty chłopaczyna,
o którym ostatnio tak pasjonująco opowiadasz?
Nie raz i nie dwa, przyłapuję
Niall'a, jak uśmiecha się pod nosem, słuchając potoku słów, który wydobywa się
z moich ust. Podnosi wtedy wzrok i przygląda mi się zagadkowo. Opowiadam, jak
wybiegł z biblioteki, tłumacząc, że ma zamiar kupić Nickowi prezent, którym on
sam jakoś dotychczas się nie pochwalił. Wspominam też o momencie, w którym
prosząc mnie o pomoc, złapał mnie w tali i obrócił ku sobie, a nasze twarze
niebezpiecznie się do siebie przybliżyły. Wyrwałem się wtedy płochliwie i
odszedłem, zanim wydarzyło się coś złego.
Mimo, że moi przyjaciele są
heteroseksualni, słuchają opowieści ze skupieniem, kiwając zrozumiale głowami.
- Nie zrób
niczego głupiego, okej? - uśmiecha się Niall - Masz, napij się.
Upijam łyk z podsuniętej butelki.
Chłodne piwo przepływa mi przez gardło i dopiero wtedy uświadamiam sobie, jak
bardzo byłem spragniony. Bąbelki uciekają mi nosem i czkam cichutko,
przykładając dłoń do ust.
- Nie byliśmy jeszcze u wróżki -
podsuwa pomysł Liam, któremu alkohol zaczął już chyba szumieć w głowie.
Blondyn marszczy brwi, jakby
obawiając się, że zgoda na taki wybryk podważy jego wrodzony sceptycyzm do
wszystkiego. Spogląda na mnie z ukosa, a później ucieka wzrokiem, jakby szukał
czegoś w otaczającej nas przestrzeni.
- I tak narobiliśmy już sobie
dzisiaj wstydu - zaczyna - Jeżeli ktoś mnie widział, nie opuszczę naszego
mieszkania już do końca życia. W każdym razie wizyta u wróżki nie może podkopać
mojego życia towarzyskiego jeszcze bardziej, prawda? - uśmiecha się niewinnie,
rozkładając ręce.
Miotam w jego kierunku
niedowierzające spojrzenie.
- Żartujesz
prawda? - uderzam dłońmi o blat stołu - Przecież tam pewnie siedzi jakaś stara
Rumunka, która nie ma zupełnie pojęcia, co robi!
Otwieram szeroko usta, chcąc coś
jeszcze dopowiedzieć, ale moje próby spełzają z niczym. Nie mam czasu na dalsze
protesty, ponieważ chłopcy zrywają się z krzeseł, rzucają banknot na stół i już
po chwili ciągną mnie do zielonego namiotu.
- Ty pierwszy
- zarządza Liam, wybuchając gardłowym śmiechem.
Biorę głęboki oddech i kiwam głową.
Powolnym ruchem odsuwam ciężką kotarę i zginając się w pół, wchodzę do środka.
Drżę na całym ciele, choć przecież nie jest zimno. W koło unosi się zapach
wonnych kadzideł. Przełykam głośno ślinę, widząc bladą, czarnowłosą kobietę,
która wpatruje się we mnie intensywnie zza przykrytego jedwabnym materiałem
stoliczka.
Niepewnie, siadam naprzeciwko niej.
Gestem wskazuje, że powinienem podać jej dłoń, co nerwowo czynię. Ale kiedy
tylko nasze ciała stykają się, czuję się, jakby lekko kopnął mnie prąd. Chcę
zabrać rękę, ale ona trzyma ją w żelaznym uścisku. Z trudem oddycham.
Jej ciało pręży się, a długie
paznokcie wbijają mi się w skórę. Ale kiedy znów otwiera oczy, jej źrenice są
niewyobrażalnie rozszerzone.
- Strzeż się mężczyzny z bronią -
szepce demoniczne - On zaprowadzi cię na skraj przepaści.
_______________________
Cześć słoneczka! Chciałam Wam podziękować za ponad tysiąc wejść i dużo komentarzy! Jesteście wspaniali! Tak więc komentujcie i zostawiajcie opinie - każda się dla mnie liczy! Pozdrawiam cieplutko! xx
O matko , MATKO , MATKOOO *O* Tyle się dzieję ,tyle emocji mnie przepełnia . Harry zabójcą ? O.o Omfg . Chyba jednak się zakochuje w Lou . A Nick ? Co to za przykrywa -_^ ? Aż nie mogę uwierzyć . I jeszcze ta wróżka za dyche . Jesteś wspaniała . Twoja wyobraźnia mnie czaruje . Ciesżę się , że natrafiłam na twoje dzieła . Czekam na kolejną twórczość *.* Pozdrawiam cieplutko ~ @Kalink_Kaa ;*
OdpowiedzUsuńnie spodziewalam sie tego. wielkie WOW
OdpowiedzUsuńAghdadhcsagv! Od razu jak była perspektywa Harry'ego wiedziałam, że coś jest z nim nie tak i kurczę czułam, że jest mordercą. Czułam to!
OdpowiedzUsuńLoueh chyba nie chcesz mi powiedzieć że wierzysz we wróżkę w końcu to Rumunka która nie wie co mówi! A jednak się myliłeś kolego.
Bernie słonko już wcześniej połączyłam fakty, ale nie byłam pewna. Teraz już jestem. PISAŁAŚ JEDNO Z MOICH ULUBIONYCH OPOWIADAŃ NA KTÓRE TRAFIŁAM PO TYM JAK PRZESTAŁAŚ PISAĆ!!! Uwielbiałam o opowiadanie o Larry'm. Wiedz, że było wspaniałe ;**
Nie podoba mi się to w co zamieszany jest Harry. Cholera, komu by się to podobało? Harry płatnym zabójcą kto by pomyślał? Tego jeszcze nie było.
Lou jest taki delikatny, kruchy i nieśmiały co jest urocze, ale mam nadzieję, że sprowadzi Harry'ego na dobrą drogę i zakochają się w sobie
Jestem szalenie pozytywnie nastawiona do tego rozdziału bo wszystko co piszesz chłonę jak gąbka =D Do zobaczenia przy następnym ;*
Świetnie. Nawet nie wiem co napisać, bo jestem zaskoczona. Boże, nie mogę doczekać się następnego. Nigdy nie byłam przekonana co do opowiadań tego typu, ale to akurat strasznie mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na news.
[u mnie nowa notka :]
Jejku. Jakie to piękne ! Aż nie mogę uwierzyć, że czytam coś tak idealnego ! To naprawdę świetna historia. Czekam na następny <3 Życzę weny ! ;*
OdpowiedzUsuńALE SIĘ AKCJA ROZKRĘCA *o* ROZDZIAŁ CUUUUDOOOWNY ! JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO :)
OdpowiedzUsuńJesteś psycholem, naprawdę xD
OdpowiedzUsuńI ogóle to taka dość oryginalna historia :D
I want more ^^
Omomom *.* Harry zabójcą? I na dodatek Zayn boss... Nie powiem, pasuje mi to do nich. Totalnie mnie zaskoczyłaś tym rozdziałem, ale oczywiście pozytywnie. No i na dodatek narobiłaś mi strasznego smaka na coś słodkiego tą watą cukrową. Matkooo, ta twoja wyobraźnia jest niesamowita.^^ No to teraz pozostaje mi tylko czekań na next. xxx
OdpowiedzUsuńhttp://onlyiknowwhatandhow.blogspot.com/
Było rewelacyjnie. Od początku twojej kariery pisarskiej da się zauważyć, że bardzo dokładnie wszystko opisujesz. Uczucia miejsca, wygląd... Dialogi są jakby dodatkiem, który dopełnia całości.
OdpowiedzUsuńBardzo zaintrygowała mnie druga strona Harry'ego. Odgrywa rolę cichego, grzecznego chłopczyka, który idealnie wciela się w rolę zupełnie niegroźnego, obserwuje swoją ofiarę i planuje jej śmierć. Louis jest niczego nieświadomy. Co ta miłość robi z człowiekiem *kręci z niedowierzaniem głową*
Festyn był dobrym pomysłem, choć wizyta u wróżki może niekoniecznie. Louis na pewno nie uwierzy kobiecie, chociaż po Tobie można się spodziewać wszystkiego xD
Znalazłam tylko jeden błąd:
"Odwzajemniałem nieśmiałe uśmiechy, badałem wzrokiem każdy skrawek jego ciała i obserwowałem ruchy ruchy." - Dwa razy napisałaś "ruchy".
Pozdrawiam, życzę weny i z niecierpliwością oczekuje kolejnego rozdziału :**
ojej, dzięki, nie zauważyłam tego :D już poprawione :D
Usuńna pewno ślicznie jak zwykle, ale przeczytam na tygodniu : * jak na razie ifnormuje o nn u mnie.. tak jakby progolog, ccoiaz nazwany "przedtem" . pozdrawiam!<3
OdpowiedzUsuńDodaj nowy rozdział jak najszybciej *__*
OdpowiedzUsuńPodoba mi się wizja Harrego mordercy ^.^
To takie seksowne, ale mniejsza z tym uwielbiam tego bloga !
Serio, mam nadzieje, że kolejny rozdział pojawi się już niedługo :D
Np. jutro w urodziny Malika xD
Pozdrawiam XoXo <3
Na początku chciałam Cię przeprosić za nie regularne komentowanie, ale blogspot nie przychyla się do moich chęci. Po raz drugi mnie zaskakujesz, oczarowujesz i skradasz moje serce! Wszystko jest takie tajemnicze, co niezwykle uwielbiam mimo moich częstych irytacji i chęci dowiedzenia się czegoś więcej. Do tego już od początku ciekawie kreujesz postacie. Strasznie zaciekawił mnie Zayn, bardzo zły z niego chłopiec. Jak Style's zrobi jakąś krzywdę Lou znajdę go i uduszę własnymi rękoma. Tomlinson jest tutaj bardzo uroczy i nie sposób go nie lubić. Jednak Harry to zimny, bezwzględny drań który również mnie urzeka. Och, chcę się dowiedzieć czegoś więcej, więc niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam, życzę weny, Słonko!
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Award, szczegóły u mnie na blogu w menu w zakładce "Liebster Award" [zburzyc-monotonie.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Asuria :*
Boze bardzo przepraszam za taki opoznienia ale wreszcie udało mi sie przeczytac zalgły rozdział! Dopiero jeden i w sumie mogłabym poczekac do konca zaleglosci z komentarzem, ale postanowiłam, ze w Towim przypadku bede komentowac po kolei. Tak nawiasem. rzucam chwilowo kariere pisarska, Blog co prawda wisi, ale nic na nim nie bede dodawac, przezywam załamanie nerwowe zbyt dobrymi opowiadanimi innych xD a tak powaznie to postanwoiłam kontynuowac staaary projekt pisarski takze wole sie nie rozwlekac az tak bardzo na kilka czesci. ^^ W sumie jabym chciała to bym to zrobiła, ale wole nie xD co do czesci: o moj Boze , O moj Boze. Jestes zbyt dobra. UMARŁAM! . Harry zabójca? O nie! Myslalam ze sie posram, ze tak powiem jak to czytałam! Zayn jako boss? O jaaaa ! I jeszcze wpisałas w koncu a moze i nareszcie Nialla i Liama. Ja po porstu umarłam. z błedów: drobne literowki, ale nie sa tak razace zeby przeszkadzało w pisaniu poza tym kazdemu sie zdarza, no a jako ze bardzo lubie Twoje pismiennictwo to po porstu wybaczam =)podobne lub inne takie: to , co mi sie rzucilo w oczy to "spełzy z niczym" . bład. spełzy "na" niczym. nie wiem czemu ale tak sie po prosu mowi =) Zapewne myslalam o tym ale Twoje mysli odhaczyły to jako "dobrze" ^^ . Cos wiecej? Opis swietny, postacie slodkie, ladne, piekne i wgl co tam jeszcze moge powiedziec [jak wczesniej], dramaturgia obecna.... moja opinia wypowiedziana... przechodze do nastepnego rozdziału! Oby choc troche okiełznał moja ciekawosc akcji : D
OdpowiedzUsuń